Tak, tak tam w lustrze to ja

Tak, tak tam w lustrze to ja

Sobotni wieczór, mój najbardziej ulubiony dzień tygodnia. Siedzę sobie w kuchni z herbatą. Pachnie chlebem, który  właśnie się piecze w piekarniku,  w radio Imagine Dragons „Thunder”. Nigdzie się nie spieszę, nigdzie nie muszę biec. Mogę się ukryć przed światem i zebrać myśli tak żeby w poniedziałek zmierzyć się z rzeczywistością. To jest moja chwila, żeby pobyć ze sobą. Ostatnio rozmawiałam ze znajomą , która stwierdziła, że nigdy nie rozumiała tego mojego małego rytuału – tej potrzeby, żeby „pobyć ze sobą i ze swoimi własnymi myślami” Ja osobiście uważam, że to czasem każdemu jest potrzebne.

Kiedy Tola miała może dwa lata i mieszkałyśmy same w malutkiej kawalerce, pamiętam doskonale te chwile wieczorem, kiedy Ona już spała – a ja siadywałam przy oknie balkonowym z filiżanką kawy – i patrzyłam na światła miasta i uwielbiałam te momenty. To nie jest tak, że nie lubię tłumów. Bardzo lubię ludzi, jestem gadułą a nie milczkiem, ale chyba z czasem coraz bardziej potrzeba mi tego aby się na chwile zatrzymać, bo czasem czuję że życie pędzi jak rollercoaster nie zwalniając ani na chwile.

Tak więc siedzę sobie i myślę , że lato się z nami żegna a  jesień puka do drzwi. Im jestem starsza, tym bardziej myślę, że lato jest krótsze a czas przyspieszył ostatnio znowu coraz bardziej. Może to fakt, że w tym roku skończyłam czterdziestkę, która kiedyś wydawała się tak odległa – a tu proszę ” pyk” i jest.

Kiedy patrzę na siebie w lustrze, nie wydaje mi się żebym bardzo się zmieniła – mentalnie przynajmniej. Może to zarozumiałość z mojej strony , ale wydaje mi się że nadal jestem osobą otwartą, pełną optymizmu, trochę niesforną. Wady też mam oczywista sprawa. Znam swoje wady, oj znam  a jest ich  uwierzcie całe mnóstwo – toczę walkę nieustanną z nimi 🙂 Nie zawsze mi to wychodzi. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że się staram.
Anyway,  po urodzinach stwierdziłam, że muszę się nauczyć nie oglądać za siebie, ale iść do przodu. „Go.Live” – motto, które wybrałam jako tatuaż na nadgarstku – ma mi przypominać o tym, żeby się nie poddawać, żyć tak, żeby patrząc na swoje odbicie w lustrze móc się uśmiechnąć do siebie i swoich myśli.
Rzeczywistość, to czasem suka, która tylko czeka, z której strony nam jeszcze przyłożyć….. trzeba się podnieść , uśmiechnąć, a najlepiej oddać jej uśmiechem – nawet takim przez łzy. Bo następny dzień to nowa przygoda, nowa karta księgi naszego życia, i tylko my decydujemy jak kolejna strona będzie wyglądała.

 Żyję i każdego dnia staram się być dobrym człowiekiem. Kogoś może wkurzać to jak żyję, to jaka jestem, jak ukształtowały mnie przeżycia i moje własne (czasem bardzo bolesne) doświadczenia,  ale chyba czas w końcu uświadomić sobie, że to jeśli ktoś ma z tym problem, to jest problem tej osoby, a nie mój. Tak. tego będę się trzymać.